Kolejny dzień. Wrażenie o byciu w innym świecie jest niezmienne. Codziennie zderzam się z codziennością. Trochę inna niż dotychczas. Inną nie znaczy lepszą. Po prostu inną. Nową. Powoli poznaję ludzi, miasto, życie. Dania rodem z karty mamy i taty, zastąpiłem tymi ze "Swojskiej chaty". Kryzys nadchodzi powoli ale czas na ekspresowe zupki z paczki jeszcze nie nadszedł.
Kiedy zamykam oczy mam wrażenie, że znajduję się w Paryżu. Miliony zapachów tworzą tę jedną niepowtarzalną atmosferę. Zapach deszczu, kwiatów w chińskich doniczkach, dzikiego miejskiego szaletu (tych akurat tu nie brakuje). To także zapach ludzi pędzących na tramwaj, autobus czy metro, które przed sekundą zwiało. Na końcu zapach bogactwa, klasy i przepychu, zapach drogich perfum i tanich słoików.
Tutaj nikt nie jest nikim. Tutaj każdy jest kimś. Zwykły człowiek nie jest tylko człowiekiem, jest istotą zamieszkującą "wielki świat". Nic nie znaczy to, że ledwo żyjącą z miesiąca na miesiąc. Pan "Menel" to nie "Menel" a KLOSZARD, a pieszczotliwie mówiąc "maskotka". Jedni mają Karolinkę, inni Karliczka, jeszcze inni kozy na rynku. "My" mamy kloszardów. Panów i Panie. Damy dworu i Księciów tronu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz