Po upływie niecałego miesiąca powróciłem na łono ojczyźniane. Czas, choć tak krótki, spowodował utratę więzi z tubylcami. Aborygeńskie dziwolągi stają się coraz bliżsi memu mentalnemu bytowi.
W ostatnim czasie przemierzyłem spory kawałek kraju w poszukiwaniu rozwiązania zagadkowego zachowania dziwolągów. Nie tylko nie rozwiązałem zagadki ale pojawiło się jeszcze więcej znaków zapytania.
Nie. Wcale się z nimi nie zaprzyjaźniam (chociaż pozornie może się tak wydawać). Ja po prostu staram się zbliżyć do nich i od środka rozpracować ten niezbadany dotąd gatunek. Skutek jak na razie marny. Z braku punktu zaczepienia dotarłem do miejsca, które nazwałem "Bezpieczną przystania". To takie miejsce, w którym znalazłem się by choć na chwile zapomnieć o pogoni codzienności. Świat stanął tam w miejscy. Mam wrażenie, że czas zatrzymał się i zapomniał o mojej przystani. Tam spotkałem ciszę, miłość, zaufanie, troskę i nadzieję. Z każdym z nich czuję ogromną więź.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Opuściłem "Bezpieczną przystań" i powróciłem do "świata". Nie wiem jeszcze dlaczego mnie tu wywiało ale mam niezmierną ochotę pozostać tu na dłużej. Jak mówią mądrzy ludzie: "Nic nie dzieje się bez przyczyny".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz