wtorek, 20 października 2015

Depresja, samotność i ciąża spożywcza. Jesienio okrutna, tak bardzo mi bliska!


Warszawska jesień jest jakby inna. Moja jesień zupełnie różni się od waszej. Nie ma ona kolorów żółci i czerwieni. Żółć a i owszem. Wątrobiana wydzielina.  Ma szary kolor kałuż i gili z nosa. Ma zapach mocnej kawy, cynamonu, taniego earl greya i cytryny. Dymu z papierosów. Czerwonego wina. Trochę nijaka a trochę jakaś. Jakaś nowa. Obca. Pogoda w kratkę. Suki kalorie nie dają o sobie zapomnieć. Tu jakby można więcej. Anonimowość wśród przechodniów powoduje brak ograniczeń. Brak jakichkolwiek zasad. Dlatego w zaprzyjaźnionej kawiarni, piętro niżej niż mieszkanie, zastanawiają się czy nie sprzedawać mi tortu bezowego w całości. Nie wypada mi nawet myśleć żeby poszło w cycki. W pośladki też nie. Są duże. Bynajmniej nie jest to powód do radości. 

Kiedyś jadaliśmy razem obiady. 
Dziś kąpiesz się nie dla mnie. 
Kiedyś spędzaliśmy razem wieczory. 
Dziś potrzebny mi ktoś nowy. 

I te nie dające o sobie zapomnieć suki kalorie... 
Kurczak w panierce. 
Ciasto czekoladowe.
Frytki.
Smalec. 
Ciąża spożywcza. 
Jesień jest taka piękna. 
Jesień jest mi bliska. 




P.S. Uspokajam. Depresji nie mam. Mam za to opakowanie coaxilu. Ze stillnoxem tworzy wyjątkowy duet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archives