sobota, 14 listopada 2015
Panta rhei. Pan chcesz, Pan masz.
Jeszcze do niedawna myślałem, że mój światopogląd jest stały i nie ma żadnej szansy na jakąkolwiek zmianę w tym temacie. Coraz bardziej przekonuję się o tym, że zmienia się on nieadekwatnie do wieku a do miejsca i czasu, w którym się znajduję.
Kiedy ja, dziś rasowy słoik (kiedyś rdzenny mieszkaniec miasta A) obserwowałem pozostałych rdzennych, miałem wrażenie, że nie pasuję do ich maleńkiego mentalnego bytu. To co siedzi w mojej głowie wykracza poza granicę ich rozumowania. Bynajmniej nie mam tu na myśli inteligencji bo jakoś niezbyt nam było ze sobą po drodze. Dzisiaj nie opuszcza mnie przekonanie, że nie tylko nie pasuję do mentalnego bytu rdzennych, aborygeńscy dziwolądzy są mi równie, jak nie bardziej obcy. Mają swoje przyzwyczajenia, utarte schematy, brak zrozumienia i w końcu coś na wzór duszy bez sumienia. Kurewski szacunek do samych siebie niszczący przy tym wszystko co ich otacza. Tylko po co? Czy sami zostali kiedyś skrzywdzeni? Może nikt im nigdy nie pokazał, że można inaczej? Banda samolubnych patałachów dążących po trupach do celu. Tych trupach, które od wejścia bez pardonu wpierdalają się do szafy.
"Pan chcesz,
Pan masz.
Nieprawdaż?"
Nieprawdaż.
Nie tak mało wyglądać moje życie.
Miałem się pławić w luksusach.
Poznałem miasto. Poznałem życie tylko od dupy strony. Tej ciemnej.
Nie czuję się przez nie skrzywdzony. Przez ludzi owszem. Miłość bynajmniej.
Po spędzonym roku w stolicy stałem się punktem informacji. A przecież ja tak na prawdę, z ręką na sercu, wiem mniej niż wiedziałem na samym początku. Zataczam krąg. Stoję w punkcie wyjścia. Kiedyś wiedziałem czego chcę, czego szukam i jakim jestem człowiekiem. Wiedziałem przynajmniej, że jestem słoikiem. Dzisiaj nie wiem nic. Choć może nie do końca. Wiem czego chcę, a może raczej czego nie chcę. Mimo tej wiedzy nie potrafię podjąć działań. Kiedyś wierzyłem, że ludzie w całym swoim jestestwie nie mogą być źli. Nie mogą być skażeni złem. Po prostu życie ich nie oszczędzało. Życie, los, inni ludzie. A może oni sami siebie nie oszczędzali?
Ja też nie jestem ideałem. Powiem więcej - jestem chujem ale mam swoje zasady. Na dodatek rozemocjonowanym. Z nerwicą w prezencie. Podobno.
Do niedawna czytałem książki. Dzisiaj czytam magazyny lifestylowo-modowe. Do niedawna wydawało mi się, że potrafię kochać. Dzisiaj nie wiem. Czas leczy rany.
Rany się zabliźniają tylko transplantacja mózgu nie jest jeszcze możliwa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz